PL EN
Forma otwarta czy ordynarny chaos?

Data: 12.10
Godzina: 17:00
Miejsce: Kino Nowe Horyzonty

Przestrzeń publiczna w Polsce wobec teorii Zofii i Oskara Hansenów


W 1959 roku polski architekt Oskar Hansen ogłosił na łamach „Przeglądu Kulturalnego” koncepcję Formy Otwartej w sztuce i architekturze. Podstawowym założeniem tej idei było i jest nadal zerwanie z mentorskim tonem, w jaki popadli artyści i architekci. Hansen proponuje zastąpić go szczerym dialogiem. Dzieło otwarte to takie, w którym twórca stwarza odbiorcy jedynie ramę dla przeżycia czegoś wyjątkowego. Jakie będzie to przeżycie? To już zależy od odbiorcy – sztuka i architektura Formy Otwartej zyskują swoje znaczenia oraz interpretacje dopiero w zetknięciu z odbiorcami i użytkownikami, bez których nie istnieją, pozostają tylko wydmuszkami pozbawionymi treści. Nic tu nie jest ustalone raz na zawsze. Dogmatami Formy Otwartej są elastyczność, dynamika, przekształcalność i dowolność interpretacji.

Dla polskiej sztuki lat 60. XX wieku koncepcja ta była formująca. Spod skrzydeł Hansena wyfrunęli tacy artyści jak Grzegorz Kowalski, Zofia Kulik, Przemysław Kwiek, Zofia i Emil Cieślarowie. W architekturze polskiej natomiast przeszła niemal bez echa. Jedynymi jej realizacjami były projekty samych Hansenów – Osiedle Słowackiego w Lublinie, Osiedle Przyczółek Grochowski w Warszawie czy dwa bloki na warszawskim Rakowcu. Wszędzie tam Zofia i Oskar Hansenowie próbowali zrealizować założenia swojej koncepcji.

Jak to wygląda w praktyce, można zobaczyć w pasażu handlowym, który Hansenowie zaprojektowali na lubelskim Osiedlu Słowackiego. Oprócz pawilonów (jeden z zewnętrznym basenem dla żywych, czyli świeżych ryb) znalazły się tu zadaszone stoiska dla przekupek i przestrzeń magazynowa. Całość przez lata doskonale pełniła rolę lokalnego ryneczku. Pawilony rzeczywiście robią wrażenie świadomej i konsekwentnej architektury dialogującej z otaczającym je osiedlem. Mimo to prawdziwe „obrastanie życiem” zaczęło się tu dopiero po 1989 roku, gdy życie mogło rozwinąć skrzydła. Skrzydła te były i są jednak nadal często z tektury, dykty, blachy falistej. Podwiązane drutem lub sznurkiem, często dziurawe, wybrakowane, tymczasowe. Taką bowiem prowizorką obrósł w ostatnich latach kompleks handlowy Hansenów.

Nie tylko zresztą on. Podobny los spotkał Przyczółek Grochowski w Warszawie. Tutaj obrastanie odbyło się przy użyciu nieco trwalszych materiałów – przede wszystkim metalowych krat i betonowych murków, którymi mieszkańcy osiedla zaczęli się od siebie oddzielać. Walor komunikacyjny całego zespołu (Przyczółek to 21 bloków połączonych ze sobą galeriami) został utracony, ludzie odgrodzili się od siebie, architektura obrosła niechęcią, podejrzliwością, a niekiedy nawet wrogością – emocjami, których istnienia na osiedlu Hansenowie w ogóle nie zakładali. Dziś wprawdzie kraty z galerii zniknęły, w drzwiach do klatek schodowych zamontowano jednak domofony, a spółdzielnia rozważa kuriozalny pomysł ogrodzenia całego kompleksu płotem (inwestycja nie będzie tania, bo wszystkie połączone bloki mają długość prawie 2 km).

W polskiej przestrzeni publicznej dzieje się dziś dokładnie to, co wymarzyli sobie Zofia i Oskar Hansenowie. Architektura obrasta życiem. Że jest to życie różne od tego, jakie sobie Hansenowie wyobrażali, to już inna sprawa. Czy jednak nadal możemy mówić w odniesieniu do tego, co dzieje się w naszych miastach, że przestrzeń jest tam formowana na fundamencie dialogu i porozumienia?


teskst: Filip Springer